Castle Rave to inicjatywa organizowana przez grupę przyjaciół, którzy zamarzyli sobie o beztroskich, magicznych imprezach w nietypowych lokalizacjach. Nawiązując do festiwali zza naszej zachodniej granicy, gdzie hippisowski klimat i wolność to w zasadzie podstawa, Castle Rave stawia przede wszystkim na atmosferę, ludzi i swobodę. Sprawdźcie nasz wywiad!
Jak opisalibyście swoją inicjatywę – w jakich okolicznościach powstała, jaka jest idea, cel i założenia?
Castle Rave to niezwykły rezultat twórczej ekspresji uczestników, którzy zbierają się kilka razy w roku w tajnych miejscach, aby stworzyć swój własny świat pełen magii kostiumów, muzyki i ciekawych występów. Naszym celem jest tworzenie niezwykłej atmosfery poprzez angażowanie uczestników do wspólnego budowania marki, jak również przez starania, aby każdy czuł się w 100% swobodnie, a za czym idzie, pozwalając mu na bycie w pełni sobą.
Pierwsza edycja wydarzenia powstała dość spontanicznie z potrzeby zebrania grupy bliskich znajomych i nieodpartej pokusy stworzenia wspólnie swojego własnego, alternatywnego oraz wyjątkowego świata. Wspólnymi siłami udało się nam to dzięki wyjątkowemu miejscu, jakim jest Dwór Dawidy:
“Dwór Dawidy jest jak dom wiekowego profesora z Narnii, tego od starych szaf, prowadzących do nieznanych światów. Okalający go park i rezerwat przyrody (zwłaszcza jesienią) przypomina dzieciom zaczarowany las, w którym niby wszystko jest normalnie, ale w drzewach kryją się driady, w gałęziach mieszkają wróżki, a w norach skandynawskie trolle. I niby to Pasłęk, województwo warmińsko-mazurskie, gdzie tu trolle? A jednak, gdyby takie stworzenia rzeczywiście istniały, to zapewne mieszkaliby właśnie tutaj.”
Kolejna edycja odbyła się w równie malowniczym i pełnym dobrej energii Pałacu i Folwarku Galiny na Mazurach.
Trzecią odsłonę mamy dopiero przed sobą więc możemy tylko zdradzić że odbędzie się ona w pięknym zamku zbudowanym w późnym średniowieczu.
Czym się kierujecie dobierając artystów na wasze imprezy?
Najważniejsze jest dla nas to, aby artyści podzielali naszą ideę i czuli się zaangażowani w projekt. Didżeje, którzy wystąpią podczas najbliższej edycji, to ludzie związani z polska sceną elektroniczną od lat. Grający na polskich i międzynarodowych parkietach, ale przede wszystkim to nasi przyjaciele, co sprawia, że atmosfera na naszym festiwalu jest bardzo rodzinna.
Nie ograniczamy się do jednego stylu muzyki. W zamku usłyszycie zarówno house i techno, jak i disco czy downtempo. 42 godziny występów non stop wymuszają jakiś procent improwizacji i reagowania na energię słuchaczy, która ulega zmianom.
Z jakich bookingów do tej pory jesteście najbardziej dumni, jaka impreza najbardziej zapadła wam w pamięć i dlaczego?
Zawsze jesteśmy dumni z naszych imprez i każdą bardzo dobrze wspominamy. Każda z nich jest jedyna i niepowtarzalna, a nasi artyści zawsze dają z siebie wszystko. Największą satysfakcją jest dla nas to, kiedy po kilku czy kilkunastu godzinach tańczenia uśmiechy nie schodzą z twarzy, a ludzie proszą o więcej i pytają nas, kiedy następny „rave”.
Jaka jest przyszłość waszego projektu (w perspektywie 5-10 lat), co planujecie zmienić, może ulepszyć?
Castle Rave jest organizowany bez udziału żadnych sponsorów. Z wielkim szacunkiem podchodzimy do środowiska oraz otaczającego nas świata. Mimo to, że jest to bardziej skomplikowane i droższe, to dzięki zaangażowaniu tak wielu osób udaje się nam tworzyć naprawdę magiczne wydarzenia. W przyszłości najbardziej chcielibyśmy zachować te same piękne idee i uśmiechy. W liczby aż tak się nie zagłębiamy, bo nie po to tu jesteśmy.
Podzielicie się jakąś anegdotą? Wymyślne oczekiwania i fanaberie artystów, zaskakujące zwroty akcji, przygody mrożące krew w żyłach etc.?
Są pewne rzeczy, które trzeba przeżyć samemu – Castle Rave jest na pewno jedną z tych wyjątkowych rzeczy.
Trzy hasła, które najlepiej was opisują, to:
Nie sposób nas opisać w 3 słowach.
Bardzo fajna sprawa