Czytasz
Low Roar: nie posiadam żadnych rytuałów [WYWIAD]

Low Roar: nie posiadam żadnych rytuałów [WYWIAD]

Low Roar Going.

Urodził się w Kalifornii, mieszkał na Islandii, w Meksyku, a swoje miejsce na odnalazł w Warszawie. Już za moment Low Roar ruszy w mini-trasę po Polsce, która będzie promować jego najnowszy album ross.

Na chwilę przed startem długiej i wyczerpującej trasy złapaliśmy się z Ryanem Karaziją aka Low Roar i pogadaliśmy o kilku bieżących sprawach. O współpracy z geniuszem Hideo Kojimą, o rytuałach przy nagrywaniu płyt oraz o Warszawie.

Od twojego debiutu minęło już 8 lat. Na początku listopada ukaże się czwarty album. Co się zmieniło w tym czasie?

Na pewno jestem już nieco starszy! Zawsze starałem się pisać o tym, co mnie otacza, o doświadczeniach, jakie mnie spotykają i o ludziach, na których trafiam. Więc ten bagaż doświadczeń słychać z pewnością na nowych piosenkach. Mieszkam też w innym miejscu niż w momencie debiutu, co jakiś tam wpływ na odbieranie rzeczywistości ma.

Czujesz się bardziej dojrzały, jaki wpływ na to miało zbierane przez lata doświadczenie?

Nigdy o tym tak nie myślałem. Życie to coś, co ciągle idzie naprzód, czasami nie jesteś w stanie tego kontrolować. Zmiany, które w nas zachodzą często mogą pojawiać się zupełnie nieświadomie – po prostu stajesz się innym człowiekiem i jest to dla ciebie naturalna kolej rzeczy. Jesteśmy sami ze sobą na codzień i pewnie się to nie zmieni, aż do momentu, w którym kopniemy w kalendarz.

Czy posiadałeś jakieś konkretne rytuały podczas nagrywania nowego albumu?

Nie mam raczej żadnych rytuałów. Chociaż jest w zasadzie jeden! Każda moja płyta była miksowana przez tego samego producenta. Przy okazji najnowszej płyty znacznie więcej podróżowałem i to na pewno było dla mnie inspirujące. Były to głównie krótkie 3-4 dniowe tripy, a sporo z nich odbyłem do Londynu.

Opowiedz o twojej współpracy z jednym z najwybitniejszych wizjonerów w świecie gier komputerowch – Hideo Kojimą?

Odkrył mnie w dość przypadkowy sposób – jeden z moich utworów leciał w jakimś sklepie na Islandii. Kojimie spodobał się ten numer i odszukał mnie przez internet, ot cała historia. Jednak cały proces trwał bardzo długo, a gra (Death Stranding – przyp.red.) ukazuje się już za moment. Nie spędzaliśmy ze sobą zbyt wiele czasu, wysłałem mu swoje piosenki i tyle, nie siedzieliśmy w jednym pokoju i nie nagrywaliśmy niczego wspólnie. Tak czy inaczej – na pewno jestem bardzo dumny z tej współpracy!

Podróżujesz i grywasz w klubach na całym świecie. Czy masz jakieś ciekawe anegdoty, zaskakujące historie?

Jasne, życie pełne jest niespodziewanych zwrotów akcji, zaskakujących ludzi. Tym bardziej, jeśli spędza się kilkanaście dni w trasie i spotyka wiele różnych osób. Jednakże, część z tych historii jest bardzo osobista i nie wiem, czy chciałbym się nimi podzielić. 

Nie mógłbym nie wspomnieć o Warszawie – jak się w tym mieście czujesz, co daje ci na codzień i co dajesz jej w zamian?

Warszawa to świetne miejsce do życia. Dobrze mi tu, mam wielu przyjaciół. W innym przypadku nie mógłbym tu mieszkać. Co ja dałem Warszawie? Ciężko powiedzieć – może było kilka takich spraw, ale nie były jakieś super istotne. Daję koncerty, daję muzykę. To trudne pytanie, ciężko opisywać je z własnej perspektywy. Na pewno ktoś z zewnątrz mógłby to lepiej opisać.

Czy czujesz się obywatelem świata? Nie Amerykaninem, Litwinem czy Islandczykiem.

Nigdy nie przyszło mi do głowy, nie chciałbym kategoryzować tego w taki sposób. Ludzie lubią kategorie, ale nie są mi one do niczego przydatne.

Pamiętajcie, że Low Roar zagra w Polsce trzy koncerty – 7 listopada w poznańskiej Próżności, dzień później w stołeczny BARdzo bardzo, a na zakończenie 9 listopada w krakowskim klubie Alchemia.


Zobacz komentarze (0)

Odpowiedz

Your email address will not be published.

Copyright © Going. 2021 • Wszelkie prawa zastrzeżone