Czytasz
Byliśmy tam: Up To Date Festival

Byliśmy tam: Up To Date Festival

Up To Date

Zaczynaliśmy od Taurona, zakończyliśmy na Up To Date. Letni sezon festiwalowy już za nami, łezka w oku się kręci, więc powspominamy jeszcze ten ostatni, niezwykle mocny akcent. Organizatorzy białostockiego festiwalu po raz kolejny udowodnili, że pomimo finansowych przeszkód można zrobić wydarzenie na najwyższym poziomie. 

Rodzinna atmosfera, przyjęcie z otwartymi ramionami i muzyczna erudycja – to niepodważalne cechy festiwalu Up To Date. Do Białegostoku wybraliśmy się już kolejny raz z rzędu i po raz kolejny się nie zawiedliśmy. Sprawdźcie naszą krótką, lecz treściwą relację z weekendu spędzonego na Stadionie Miejskim.

Up To Date
fot. Paulina Angielczyk / Parkometr

Dzień I

Musimy przyznać, że to właśnie pierwszy dzień Up To Date był dla nas tym najważniejszym. W zasadzie cały piątkowy line-up wzbudzał u nas ekscytację i motylki w brzuchu. Zaczynając od Centralnego Salonu Ambientu, gdzie zostaliśmy oczarowani przez kanadyjską wirtuozerkę ambientu Sarę Davachi, polski duet Nanook of the North, a także holenderskiego eksperta bvduba. Po całym dniu pracy i intensywnej podróży pozwoliło nam to naładować baterię i bawić się na głównej części festiwalu. 

Up To Date
fot. Milena Soporowska

Zaczęliśmy od trzygodzinnego święta dla fanów elektro, za które odpowiedzialni byli Illektrolab, E.R.P. oraz The Exaltics Później przyszedł czas na powalający występ młodziana Lanarka Artefaxa, którego audiowizualne show należy do ścisłej czołówki elektronicznych live actów. Podobnych, duchowych doznań doświadczyliśmy podczas koncertu Aishy Devi, która połączyła futurystyczne beaty z sakralną atmosferą. Nieco zawiódł nas Lorn, wobec którego spora część publiczności miała spore oczekiwania. Nietypowy, lecz bardzo ciekawy set zagrał Mumdance, który nie szczędził zgromadzonych i serwował szybkie brzmienia z pogranicza hard tech. Na zakończenie pierwszego dnia wybraliśmy się na nowy projekt Antigone’a i Shlohmo – Luxor. Również spore oczekiwania i również minimalny zawód.

Up To Date
fot. Paulina Angielczyk / Parkometr

Dzień II

Zaznaczamy na wstępie – wygranym drugiego dnia był brytyjski wyjadacz Goldie. Zgodnie, cała ekipa Going. uzgodniła, że król uduchowionego drum’n’bassu zmiótł scenę Beats. Cała reszta artystów mogłaby wiąząć buty Goldiemu, u którego czuć niesamowity luz i radość, jaką wciąż czerpie z zabawy. Całkiem nieźle, jak na 53-latka. Cofając się nieco w czasie – po raz kolejny rozpłynęliśmy się na występie Abula Mogarda i Marji De Sanctis. A nasza rodzima wiolonczelistka Resina to prawdziwa perełka. Tego dnia sporo było znanego techno, którego raczej nikogo już nie zaskakuje – Rrose, Wata Igarashi czy Cio D’or. Więcej czasu spędzaliśmy na drugiej scenie – Suicideyear, Lsdxoxo oraz Kingdom. Bitowe klimaty, sporo post-klubu, instrumentalnego hip-hopu i nowoczesnych melodii.

9. edycja Up To Date minęła nam zdecydowanie za szybko. Widzimy się za rok w Białymstoku – zapisujcie się!

cover photo: Krzysztof Karpiński

Zobacz komentarze (0)

Odpowiedz

Your email address will not be published.

Copyright © Going. 2021 • Wszelkie prawa zastrzeżone